Hej!
Nadeszła środa, więc czas na nowy rozdział. Były to ciężkie
zaskakujące dni. A z rozdziału nie do końca jestem zadowolony. Czegoś mi w
nim brakuje. Ale to tylko moja opinia <Wasza będzie taka sama! xd>.
Koncepcja historii Rayan’a wciąż krąży w moich myślach. I
każdego dnia wygląda ona zupełnie inaczej. Dzisiaj po kolejnym treningu mam
całkowicie dosyć, chociaż poznałem kilka nowych osób. W każdym razie zabawa
była udana, jednak opłacona kolejnymi strupami... ; <
***
Minęło kilka miesięcy. Nadeszła zima. Sroga i wyniszczająca. Rayan długie godziny stał przy oknie, aby poczuć ten zimny, orzeźwiający wiatr. Dawało mu to poczucie, że istnieje. Żyje. Oraz, że jest częścią świata.
Nie wiele się zmieniło przez ten czas. Wciąż czuł się samotny i opuszczony, mimo towarzystwa czułej siostry Jane. Całe dnie spędzał na słuchaniu telewizji lub rozmyślaniu na każdy możliwy temat. Starał się zapomnieć o przeszłości. Nie potrafił. Te kilka miesięcy było dla niego torturą, zaczęło do niego docierać, że takie będzie całe jego życie, Na zawsze, Puste, szare i samotne.
Nie wiele się zmieniło przez ten czas. Wciąż czuł się samotny i opuszczony, mimo towarzystwa czułej siostry Jane. Całe dnie spędzał na słuchaniu telewizji lub rozmyślaniu na każdy możliwy temat. Starał się zapomnieć o przeszłości. Nie potrafił. Te kilka miesięcy było dla niego torturą, zaczęło do niego docierać, że takie będzie całe jego życie, Na zawsze, Puste, szare i samotne.
- Rayan wszystko w porządku? – zapytała.
Siedział na fotelu z grobową miną. Wydawał się być w letargu.
- Yyy… Tak, oczywiście. – zaczął – Źle się dzisiaj czuję. – zamknął książkę.
- Zaraz zaparzę herbatę. Połóż się na chwilkę. – uśmiechnęła się.
Zaczęła się oddalać. Kroki zanikały z każdą sekundą.
- Jane…. – wyszeptał.
Energicznie odwróciła się. Spojrzała w jego puste, białe teraz oczy.
- Ja… Nie potrafię tak żyć, to mnie przerasta. – zaczął – Wiem. Zachowuję się,
jak jakiś dzieciak. Ale z każdym dniem jest coraz gorzej…
- Hej! Co to za grymasy? – położyła dłoń na jego ramieniu – Minęło już tyle
miesięcy, spójrz jak dobrze sobie radzisz.
Po pierwszym tygodniu znał już na pamięć rozkład pomieszczeń, oraz to w jakich
odległościach znajdują się przedmioty. Ciemność zeszła na drugi tor, jednak
nadal była dla niego utrapieniem. Starał się nauczyć funkcjonować w tej nowej
rzeczywistości. Świecie, w którym został umieszczony. Uczył się alfabetu,
podstawowych czynności. Wszystkiego od nowa. Jednak z czasem zaczął tracić
zarówno siły, jak i zapał. Wiedział, że nie ma w tym sensu. Był całkowicie
osamotniony. A siostra Jane? – zapytacie. Cóż, uważał, że powinna odejść.
Doskonale wiedział, że niszczy jej życie. Musiała być przy nim w każdej chwili,
minucie i sekundzie. Niczym matka, którą Rayan utracił już kilka lat temu.
- Myślę, że drzemka dobrze ci zrobi, nie spałeś już tyle godzin.
- Może… Może masz rację. – nie zaprotestował.
Kilka minut później leżał już głową na poduszce. Wewnętrzne roztargnienie jakby
trochę ucichło. Uspokoiło się. Wiedział, że potrzebuje jakiejś perspektywy na
przyszłość. Zajęcia, czy czegokolwiek innego. Czegoś co nada jego życiu sens.
Na cuda w każdym razie nie liczył.
Spał kilka godzin, jednak nie był tego pewny. Stracił poczucie czasu. Czekał na
to, aż zegar da mu jakąś podpowiedź. Kolejne minuty mijały, zniecierpliwił się.
Delikatnie podniósł się i usiadł na łóżku. Westchnął.
- Kolejny bezwartościowy dzień… – wyszeptał.
Uniósł się i zaczął stawiać ostrożnie pierwsze kroki. Zrobił ich dokładnie
osiem. Po czym wyciągnął dłoń i wsunął ją w narastającą ciemność. Nacisnął
klamkę i ruszył przed siebie. Czoło Rayan’a było całe mokre. Chwiał się i miał
zawroty głowy. Droga do sofy – dziesięć kroków. To będzie łatwe. Potknięcie.
Ból. Upadek. Z resztką sił doczołgał się do kanapy, po czym stracił
przytomność.
cdn.
***
Muszę przyznać, że moje zachowanie przez ostatnie dni
zaczęło przypominać zachowanie Rayan’a. Sam tak do końca nie wiem dlaczego. Ale
uosabianie się z bohaterem nie jest chyba dobrym pomysłem…
Przez ostatnie kilka tygodni po głowie krąży mi pewna piosenka. Postanowiłem umieścić ją na blogu – tak na próbę. Więc będę naprawdę wdzięczny za opinie. ; ]
Przez ostatnie kilka tygodni po głowie krąży mi pewna piosenka. Postanowiłem umieścić ją na blogu – tak na próbę. Więc będę naprawdę wdzięczny za opinie. ; ]
Tymczasem trzymajcie się!
Charles
Ta opowieść zaczyna być coraz ciekawsza...
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i jestem ciekawa co dalej..
W tym rozdziale nic nie brakuje. Jest idealny!
Jak czegoś tu brakuje, to tylko pewności siebie! Piszesz WSPANIAŁE opowiadanie, a każdy rozdział coraz to bardziej zaskakuje! Więc nie gadaj głupot, bo znajdę Cię i wybije do głowy, że nie wolno tak pisać o takim opowiadaniu!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oh, bardzo mi się podoba. Serio. Bardzo przyjemnie się czyta. Nie tylko ten rozdział, ale również prolog i rozdział pierwszy. Ryan wydaje się niesamowicie przybity i bardzo łatwo się z nim utożsamić. Z jednej strony niby to źle, ale z drugiej przecież pozwala to na lepsze jego zrozumienie i pokazanie czytelnikom jak jest... Czekam na kolejny rozdział i mam prośbę, mógłbyś mnie informować o nowych rozdziałach?
OdpowiedzUsuńDodatkowo zapraszam do mnie na: www.disenchanted-prince.blogspot.com