Witam serdecznie!
Tak oto nadeszła środa, i czas w którym bardzo, ale to bardzo chciałbym Wam podziękować za wsparcie i zainteresowanie blogiem. Kilka dni temu został przebity próg tysiąca wyświetleń.
Tak oto nadeszła środa, i czas w którym bardzo, ale to bardzo chciałbym Wam podziękować za wsparcie i zainteresowanie blogiem. Kilka dni temu został przebity próg tysiąca wyświetleń.
Tak naprawdę
myślałem, że po kilku tygodniach prowadzenia bloga stracę zapał i wszystko
pójdzie w zapomnienie… Jednak jest wręcz przeciwnie. Zaskoczyło mnie to. Wciąż
mam ochotę pisać, a co najważniejsze publikować.
Jako, że jest to w pewnym sensie święto, postanowiłem opublikować moją pierwszą poważniejszą pracę konkursową, która nie trafiła do szuflady. A także przygotowałem zakładkę bohaterowie. xd
Jako, że jest to w pewnym sensie święto, postanowiłem opublikować moją pierwszą poważniejszą pracę konkursową, która nie trafiła do szuflady. A także przygotowałem zakładkę bohaterowie. xd
***
Nazywam się Jennifer Lynwood. W dzisiejszej gazecie możecie
przeczytać o niezwykłym dniu, jaki przeżyłam w zeszłym tygodniu. Zazwyczaj w
moim życiu nie ma sensacji. Ale to się zmieniło w ostatni czwartek. Z początku wszystko
szło we właściwym kierunku. Podałam rodzinie śniadanie. Zajęłam się pracami w
domu. Uprałam brudne ubrania, przygotowałam obiad, odebrałam listy i wypielęgnowałam ogród. Zrobiłam
wszystko, co zaplanowałam. Następnie załatwiłam sprawunki. To był dzień jak co
dzień. Spokojny, jakbym polerowała rutynę swojego życia, nadając jej idealny
połysk. Stąd moje zdziwienie, gdy otwarłam szafę w holu, żeby wyciągnąć nieużywany
rewolwer. Kilka minut później strzeliłam sobie w skroń.
Moje
ciało znalazła sąsiadka, pani Martha Huber, którą przestraszył huk. Jest
ciekawska, więc musiała znaleźć pretekst, by do mnie zajrzeć. Po chwili wahania
postanowiła oddać mi mikser, który pożyczyła pół roku wcześniej. Podbiegła pod
drzwi mojego domu i energicznie nacisnęła dzwonek, kilkukrotnie. Oczywiście nie
poddała się tak łatwo. Użyła drzwi od strony ogrodu.
Jej niska postać ruszyła w pogoni z nadzieją na nowy temat na plotki. Uroki przedmieścia.
Po kilku sekundach zatrzymała się. Przerażona widokiem, powolnym krokiem skierowała się w stronę dużego, białego, drewnianego okna. Odruchowo otworzyła usta i otuliła mocno mikser, oczywiście też odruchowo. Tak, po drugiej stronie krystalicznej postaci leżałam ja, cicha i pozbawiona życia.
Przez Cullberson Drive przeszła fala rozpaczliwego krzyku, pani Huber czym prędzej pobiegła do swojego domu, nie zważając na włączone zraszacze.
- Moja sąsiadka… została zastrzelona. Wszędzie pełno krwi. Tak, tak, przyślijcie karetkę… natychmiast. – wykrzyczała swoim piskliwym głosem.
Przez chwilę stała nieruchomo, przerażona tragedią, której nie rozumiała. Ale pani Huber słynie z tego, że zawsze patrzy na jasną stronę wydarzeń. Martha wykorzystała okazję, włożyła mikser do półki. Miała też teraz o czym plotkować. Drzwiczki zatrzasnęły się. Na twarzy kobiety malował się uśmiech.
Zostałam pochowana w środę. Po pogrzebie sąsiedzi przyszli złożyć kondolencje moim bliskim. Jak nakazuje zwyczaj, przynieśli coś do jedzenia: moja przyjaciółka Kayl’a Huntington zabrała ze sobą pieczonego kurczaka według rodzinnego przepisu. Rzadko gotowała, ponieważ robiła karierę zawodową. Tak było do czasu, gdy pojawiło się pierwsze dziecko. Mąż Kayl’i - Lee wpadł na pomysł, aby została w domu. Wkrótce wszystko się zmieniło. Niestety Kayl’a miała tyle obowiązków, że pozostało jej teraz tylko kupowanie gotowych potraw z restauracji, zwłaszcza, gdy pojawiło się czwarte dziecko. Katherine McCann przyniosła dwa duże kosze ciastek. Słynie ona z dobrej kuchni i tego, że sama szyje swoje ciuchy, uprawia ogród i zmienia pokrycia mebli. Tak, wszyscy znali jej rozliczne talenty oraz uważali, że jest idealną żoną i matką. Wszyscy, z wyjątkiem jej rodziny.
- Mam tu małe co nieco dla ciebie i Alex’a. Bułeczki i babeczki. Chcę mieć pewność, że zjecie coś smacznego. – wskazała na koszyk w prawej ręce – Natomiast tutaj jest coś dla gości. – skinęła głową.
Podeszła do Jake’a i serdecznie go uściskała. Tak, serdeczność to coś, co otacza nas wokół. Niezależnie, czy płynie ona ze szczerego serca lub po prostu jest udawana. Jednak w każdym miejscu znajdziesz osoby, które nie są fałszywe i stają się dla ciebie prawdziwą rodziną. Takie byłe one, moje przyjaciółki: Kayl’a i Katherine. Bardzo za nimi tęsknię.
Katherine weszła do salonu urządzonego w wspaniałym, secesyjnym stylu. Ręcznie rzeźbione gablotki, wspaniałe skórzane sofy. Całość dokropiona nutkę klasycystycznej bieli i harmonii.
Po pomieszczeniu krzątali się sąsiedzi, nie znała ich zbyt dobrze. Jej rodzina zajęła miejsce przy potężnym, drewnianym stole. Rex skinął do niej, jednak ona miała inne plany. Rozwikłać sekret. Mój sekret.
Z gracją podążyła w stronę kominka. Przystanęła tam na kilka minut. Uważnie wpatrywała się
w zdjęcia. Wspomnienia powróciły. Bo takie jest zadanie fotografii. Dać nam to, co utraciliśmy: wiarę
i nadzieję na przyszłość. Zamknęła oczy, po czym uroniła łzę.
- Witaj Katherine… Jak się trzymasz? – szepnęła Kayl’a, chwytając ją za ramię.
- Dobre pytanie. Pamiętam jak dziś tamten dzień. Widziałam ją wtedy. Czytała list. Wydawała się być zaniepokojona. A ja… nic nie zrobiłam. A kilka chwil później… Nie wiem, jak to mogło się stać. – rozpłakała się.
Przyjaciółki objęły się. Był to również czas ciężki dla nich. Niestety życie wciąż idzie na przód. Ale sytuacje właśnie takie jak ta, pozawalają zatrzymać się na chwilę. Zajrzeć wstecz i spojrzeć na swoje życie. Wyciągnąć wnioski, właśnie to potrafi nas kształtować.
- Byłyśmy dla siebie tak bliskie, a ona o niczym nam nie mówiła. Teraz zostałyśmy same. Przynajmniej teraz wiemy, że nigdy nie możemy być niczego pewni. Że ludzie potrafią odejść tak nagle, bez pożegnania.
Jej niska postać ruszyła w pogoni z nadzieją na nowy temat na plotki. Uroki przedmieścia.
Po kilku sekundach zatrzymała się. Przerażona widokiem, powolnym krokiem skierowała się w stronę dużego, białego, drewnianego okna. Odruchowo otworzyła usta i otuliła mocno mikser, oczywiście też odruchowo. Tak, po drugiej stronie krystalicznej postaci leżałam ja, cicha i pozbawiona życia.
Przez Cullberson Drive przeszła fala rozpaczliwego krzyku, pani Huber czym prędzej pobiegła do swojego domu, nie zważając na włączone zraszacze.
- Moja sąsiadka… została zastrzelona. Wszędzie pełno krwi. Tak, tak, przyślijcie karetkę… natychmiast. – wykrzyczała swoim piskliwym głosem.
Przez chwilę stała nieruchomo, przerażona tragedią, której nie rozumiała. Ale pani Huber słynie z tego, że zawsze patrzy na jasną stronę wydarzeń. Martha wykorzystała okazję, włożyła mikser do półki. Miała też teraz o czym plotkować. Drzwiczki zatrzasnęły się. Na twarzy kobiety malował się uśmiech.
Zostałam pochowana w środę. Po pogrzebie sąsiedzi przyszli złożyć kondolencje moim bliskim. Jak nakazuje zwyczaj, przynieśli coś do jedzenia: moja przyjaciółka Kayl’a Huntington zabrała ze sobą pieczonego kurczaka według rodzinnego przepisu. Rzadko gotowała, ponieważ robiła karierę zawodową. Tak było do czasu, gdy pojawiło się pierwsze dziecko. Mąż Kayl’i - Lee wpadł na pomysł, aby została w domu. Wkrótce wszystko się zmieniło. Niestety Kayl’a miała tyle obowiązków, że pozostało jej teraz tylko kupowanie gotowych potraw z restauracji, zwłaszcza, gdy pojawiło się czwarte dziecko. Katherine McCann przyniosła dwa duże kosze ciastek. Słynie ona z dobrej kuchni i tego, że sama szyje swoje ciuchy, uprawia ogród i zmienia pokrycia mebli. Tak, wszyscy znali jej rozliczne talenty oraz uważali, że jest idealną żoną i matką. Wszyscy, z wyjątkiem jej rodziny.
- Mam tu małe co nieco dla ciebie i Alex’a. Bułeczki i babeczki. Chcę mieć pewność, że zjecie coś smacznego. – wskazała na koszyk w prawej ręce – Natomiast tutaj jest coś dla gości. – skinęła głową.
Podeszła do Jake’a i serdecznie go uściskała. Tak, serdeczność to coś, co otacza nas wokół. Niezależnie, czy płynie ona ze szczerego serca lub po prostu jest udawana. Jednak w każdym miejscu znajdziesz osoby, które nie są fałszywe i stają się dla ciebie prawdziwą rodziną. Takie byłe one, moje przyjaciółki: Kayl’a i Katherine. Bardzo za nimi tęsknię.
Katherine weszła do salonu urządzonego w wspaniałym, secesyjnym stylu. Ręcznie rzeźbione gablotki, wspaniałe skórzane sofy. Całość dokropiona nutkę klasycystycznej bieli i harmonii.
Po pomieszczeniu krzątali się sąsiedzi, nie znała ich zbyt dobrze. Jej rodzina zajęła miejsce przy potężnym, drewnianym stole. Rex skinął do niej, jednak ona miała inne plany. Rozwikłać sekret. Mój sekret.
Z gracją podążyła w stronę kominka. Przystanęła tam na kilka minut. Uważnie wpatrywała się
w zdjęcia. Wspomnienia powróciły. Bo takie jest zadanie fotografii. Dać nam to, co utraciliśmy: wiarę
i nadzieję na przyszłość. Zamknęła oczy, po czym uroniła łzę.
- Witaj Katherine… Jak się trzymasz? – szepnęła Kayl’a, chwytając ją za ramię.
- Dobre pytanie. Pamiętam jak dziś tamten dzień. Widziałam ją wtedy. Czytała list. Wydawała się być zaniepokojona. A ja… nic nie zrobiłam. A kilka chwil później… Nie wiem, jak to mogło się stać. – rozpłakała się.
Przyjaciółki objęły się. Był to również czas ciężki dla nich. Niestety życie wciąż idzie na przód. Ale sytuacje właśnie takie jak ta, pozawalają zatrzymać się na chwilę. Zajrzeć wstecz i spojrzeć na swoje życie. Wyciągnąć wnioski, właśnie to potrafi nas kształtować.
- Byłyśmy dla siebie tak bliskie, a ona o niczym nam nie mówiła. Teraz zostałyśmy same. Przynajmniej teraz wiemy, że nigdy nie możemy być niczego pewni. Że ludzie potrafią odejść tak nagle, bez pożegnania.
Tak,
nadchodzi czas, gdy ból ustępuje. Czas leczy rany. I choć potrzeba go dużo,
warto. Jeśli zapytasz, czy żałuję - odpowiem nie. Jednak tęsknie za życiem, za
przedmieściem, białymi płotami, filiżankami z kawą i odkurzaczami. I oczywiście
za bliskimi. Zostawiłam za sobą wszystko, co wydawało się takie zwyczajne, ale
wzięte razem tworzyło życie. Życie, które było jedyne w swoim rodzaju.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam. – wziął głęboki oddech – Czy mogłybyście zabrać resztę rzeczy Jennifer? – głos Jake’a drżał.
Bez namysłu zgodziły się. W milczeniu udały się do sypialni, aby spakować osobiste rzeczy i resztki po moim życiu. Na łóżku stało średniej wielkości kartonowe pudło. Na wierzchu leżały beżowe spodnie.
- Nosiła rozmiar 38, a więc teraz znamy jej tajemnice. – uśmiechnęła się Kayl’a.
Niezupełnie, niezupełnie. Podnoszone ubrania wydobyły kopertę z niedostępnych czeluści pudełka. Upadła na podłogę. Kayl’a chwyciła ją energicznym ruchem.
- Co ty robisz…? To zapewne prywatne. – ze złością spojrzała Katherine.
Jednak było już za późno. List został przeczytany. Jakież zdziwione były, gdy wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Przepraszam dziewczyny, że was tym obciążyłam. Kartka upadła na podłogę, a litery zaczęły łączyć się w słowa, a te w wiadomość.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam. – wziął głęboki oddech – Czy mogłybyście zabrać resztę rzeczy Jennifer? – głos Jake’a drżał.
Bez namysłu zgodziły się. W milczeniu udały się do sypialni, aby spakować osobiste rzeczy i resztki po moim życiu. Na łóżku stało średniej wielkości kartonowe pudło. Na wierzchu leżały beżowe spodnie.
- Nosiła rozmiar 38, a więc teraz znamy jej tajemnice. – uśmiechnęła się Kayl’a.
Niezupełnie, niezupełnie. Podnoszone ubrania wydobyły kopertę z niedostępnych czeluści pudełka. Upadła na podłogę. Kayl’a chwyciła ją energicznym ruchem.
- Co ty robisz…? To zapewne prywatne. – ze złością spojrzała Katherine.
Jednak było już za późno. List został przeczytany. Jakież zdziwione były, gdy wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Przepraszam dziewczyny, że was tym obciążyłam. Kartka upadła na podłogę, a litery zaczęły łączyć się w słowa, a te w wiadomość.
WIEM CO
ZROBIŁAŚ
ROBI MI SIĘ OD TEGO NIEDOBRZE
ZAMIERZAM POWIEDZIEĆ
ROBI MI SIĘ OD TEGO NIEDOBRZE
ZAMIERZAM POWIEDZIEĆ
Bowiem życie nasze, jak kamień w polu. Szare, puste, ale warte pokłonu. Bo kto raz zasmakuje goryczy i żalu, przepadnie w beztroską granicę odmętu. Lawina bowiem bieg wszystkiego zmienia, burząc relacje i samego człowieka. Lecz, gdy cię zaskoczy - spójrz prędko za siebie, bo ja na bezdrożach wiecznie stać będę…
***
Praca nie była zbyt długa, gdyż obowiązywał limit dwóch
stron. Jednak spróbowałem coś pokombinować i wyszło co wyszło. ^^
Ten tydzień jest jakiś straszny. Wszystko w biegu i teraz mam jedyną chwilę, aby coś napisać. ; >
Rozpocząłem jako wolontariusz w zbiórce pieniędzy w Auchan, przygotowywałem karaoke na Święto Szkoły i zakończę w piątek na dniach otwartych prezentując profil mat-inf <robienie prezentacji, przygotowanie skeczu>. Oczywiście ja muszę być wszędzie, no bo jakby inaczej… ; /
Jeden plus –darmowe hot-dogi. ; )
Ten tydzień jest jakiś straszny. Wszystko w biegu i teraz mam jedyną chwilę, aby coś napisać. ; >
Rozpocząłem jako wolontariusz w zbiórce pieniędzy w Auchan, przygotowywałem karaoke na Święto Szkoły i zakończę w piątek na dniach otwartych prezentując profil mat-inf <robienie prezentacji, przygotowanie skeczu>. Oczywiście ja muszę być wszędzie, no bo jakby inaczej… ; /
Jeden plus –darmowe hot-dogi. ; )
Stworzyliśmy prawdziwą spelunę! ; p |
Jednak
w wolnej chwili uchwyciłem zachodzik słońca, które już pewnie nie powróci… ;__;
I już
czas kończyć. Mam nadzieję, że zdążę z nowym rozdziałem do soboty. Niczego nie
obiecuję.
3-majcie się.
3-majcie się.
Charles